- 1 szklanka mąki ryżowej (zmieliłam w młynku bardzo aromatyczny ryż jaśminowy)
- 0.25 szklanki mąki z sorgo (pełnoziarnistej)
- 0.5 łyżeczki sody
- 4 mandarynki (przeciętnej wielkości)
- 2 łyżki mielonego siemienia lnianego rozp. w kilku łyżkach wody
- 1 pełna szklanka musu daktylowego*
- 200 g gorzkiej czekolady (u mnie 90% i 70% kakao)
- 0.33 szklanki oleju
- opcjonalnie: 1 mandarynka obrania z błonek, pokrojona, dodana do środka
Do jednej miski wsypujemy mąki. W drugiej miksujemy sparzone, pokrojone na cząstki mandarynki (należy ich tylko pozbawić tych zielonych "dupek") na jednolitą masę. W rondelku rozpuszczamy czekoladę razem z olejem i musem daktylowym. Do szklanki wsypujemy mielone siemię, zalewamy wodą, energicznie mieszamy (nie może zrobić się z niego twardy glut) i szybko dodajemy do naszych zmiksowanych mandarynek. Do mandarynek wsypujemy również sodę, a potem całość rondelka. Mieszamy. Jeśli całość jest zbyt gorąca, musimy chwilę poczekać, aż ostygnie. Na finał zostawiamy mąkę - nie ma większego znaczenia, zawartość której miski dodamy do której. Pieczemy w 160 stopniach, ok. 30 minut. Wierzch będzie suchawy, wnętrze miększe i wilgotniejsze, ale nie zakalcowate (więc czy to aby na pewno brownie?)
wygląda pychotkowo, a i nie wydaje się być bardzo trudne, musze wypróbować kiedyś, bo jedyne weganskie casto jakie potrafię obecnie zrobić to bananowiec ;)
OdpowiedzUsuń