Spód:
- 3 szklanki mąki (u mnie biała, bo innej zabrakło, 1/2 razowej)
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 szklanki oleju
- 1 szklanka soku z cytrusów *
- 1 łyżka tofu jedwabistego
Z powyższych składników zagniatamy puchate, gładkie ciasto. Moje przypominało drożdżowe. Około dwóch, trzech centymetrów od brzegu formujemy dołek - studzienkę, wzgłębienie, w którym umieścimy partię serową. Pieczemy do zarumienienia (lekkiego!), czyli ok. 40 min. w temperaturze 170 stopni.
Wnętrze:
- 1/4 szklanki soku z cytrusów (jak wyżej, u mnie mineole)
- 1/4 szklanki cukru białego lub cukru pudru
- porcja zmiksowanego w blenderze na gładko tofu (de facto zgodna z preferencjami) - ok. 0,6 litra.
Wierzch:
- 1/4 margaryny wegańskiej
- 1/2 szklanki cukru
- skórka z dwóch pomarańczy (u mnie 2 mineole, 2 mandarynki)
Po upieczeniu spodu do "studzienki" wlewamy ser, jeśli będzie go więcej, jak u mnie, przeleje się też na brzegi, ale tam będzie cieńsza warstwa. Na wierzch wykładamy/ skubiemy cytrusowo-cukrową kruszonkę. Można lekko docisnąć ją w ciasto. Pieczemy do lekkiego zarumienienia w niskiej temperaturze, 150-160 stopni.
Sernik pachnący cytrusami, a szczególnie pomarańczą lub cytryną to definitywnie mój ulubiony. Muszę kiedyś spróbować wersji z tofu :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to się stało, że jeszcze nie robiłam ciasta z tofu. Może wynika to z tego, że boję się. Moja rodzina chyba by tego nie zjadła, ale nie muszę mówić, czego używałam... :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogłabyś wnieść wiele ciekawych przepisów do akcji "Wegańskie słodkości!" na Durszlaku. Byłoby mi bardzo miło gdybyś wzięła udział :)