Podczas przygotowania dzisiejszego obiadu wykorzystałam dwa przepisy i zmodyfikowałam je. Ten na oszukaną pieczeń, ponieważ zapomniałam o paru składnikach (brawo znowu dla mnie), a ten na chutney... bo taką miałam ochotę.
Chutney przygotowałam wcześniej i stoi już w lodówce od dłuższego czasu. Używa się go w minimalnych ilościach, bo grejpfruty nadały mu specyficzną nutę smakową, którą trudno tolerować w nadmiarze. Przedstawiamy więc pana mięso, a potem zaczynamy od chutneya:
Chutney z grejpfrutów:
- 1 cebula
- ząbek czosnku
- 4 grejpfruty
- 1 zielone chili/pepperoni
- sok z 1 limonki
- 1 łyżka białego octu winnego
- 80 g cukru brązowego
- olej
Cebulę i czosnek pokroiłam drobno. Posiekałam papryczkę.
W garnku zeszkliłam cebulę (autorka sugeruje 10-15 min, moim zdaniem 10 to maksimum). Dodałam czosnek i resztę składników, według kolejności na liście. Na małym ogniu dusimy całość aż do zgęstnienia i utworzenia dżemowatej konsystencji. Następnie przekładamy do wyparzonego słoiczka.
Oszukana pieczeń "mięsna"
- ok. 600 - 700 g tofu (produkowałam sama, jak zwykle)
- 1 cebula
- 1/3 szklanki przecieru pomidorowego
- 2 łyżki musztardy (ostrej, u mnie jak zwykle angielska)
- 1/3 szklanki sosu sojowego (można trochę mniej, można trochę więcej - to już kwestia smaku)
- 1 ząbek czosnku
- 1/2 czubatej łyżeczki pieprzu czarnego
- 3 kromki chleba razowego
Teraz jestem ciekawa, jak by smakowała z zasugerowanym owsem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz