Choć może to wielu osobom wydawać się dziwne, kurki jadłam raz w życiu. Miałam kilka lat i wybrałam się z ciocią do pobliskiego gaju. Ten gaj to nie las z prawdziwego zdarzenia, organizuje się tam imprezy okolicznościowe, bo w pobliskich miejscowościach i wioskach nie ma lepszego miejsca. Jak można się spodziewać, musiano go więc trochę "ucywilizować", a z cywilizacją nigdy nie wiąże się nic pozytywnego dla Matki Natury. No i masz, człowieku: puszki, papierosy, opakowania po chipsach... a przechodnie chętnie skuszą się na jagody czy maliny. Jednak wtedy, kilka lat temu, udało nam się zebrać trochę grzybów, maciupeńkich kurek, z których ciocia przyrządziła pyszną zupę... Niewiele pamiętam, jedynie tyle, że była bardzo maślana i delikatna. O maślanym smaku mogę dziś w zasadzie zapomnieć, ale postanowiłam, że zupę i tak zrobię.
Mimo użytych nie do końca typowych składników, smak jest bardzo swojski i komfortowy.
- 2 łyżeczki oleju arachidowego
- 1/2 fenkuła
- 2 średnie marchewki
- 1 kalarepa
- 3 krótkie łodygi selera naciowego (niekoniecznie)
- 1 łyżeczka papryki słodkiej
- 1 łyżeczka estragonu (suszonego)
- 2 liście laurowe
- 1/2 łyżeczki curry
- pieprz czarny do smaku
- pełna garść kurek - ok. 150-200g
Fenkuł tniemy na cienkie paski, które przekrawamy jeszcze w poprzek, żeby były krótsze. Marchewki obieramy i kroimy w kostkę. Z kalarepą postępujemy tak samo, ale kostkę kroimy nieco większej wielkości. Na patelni rozgrzewamy tłuszcz, najpierw wrzucamy fenkuł, dobrze mieszamy i czekamy aż się zeszkli, następnie dodajemy marchew i kalarepę. Na początku smażymy, mieszając, potem zakrywamy przykrywką i dusimy. Po kilku minutach dodajemy seler, jeszcze moment podduszamy, a następnie zdejmujemy patelnię z ognia. W garnku zagotowujemy ok. 1 l wody, wrzucamy do niego warzywa, dodajemy liście laurowe i estragon. Kurki myjemy i wrzucamy do zupy (można uprzednio nieco rozdrobnić). Gotujemy do miękkości. Na koniec doprawiamy.
Haha, przeczytałam to na początku "Rosół z kury" :D
OdpowiedzUsuńKurki znam od dawna i bardzo lubię, ale jadłam je zawsze w nudny sposób- po prostu uduszone. Poeksperymentuję sobie w tym roku :)
Kurka, ale fajny pomysł ;) Zapisuję!
OdpowiedzUsuńO rosół!! Na to mam ochotę :)
OdpowiedzUsuń