Poszukiwanie mieszkania w Poznaniu to GEHENNA. Gehenna, o boże, tragedia dziejowa! W tym roku zajęło mi to nieco mniej czasu niż poprzednio (czyli wtedy - 2 tygodnie), ale efekty też nie są super-hiper. Otóż piekarnika nie mam :( Wprawdzie z rozpaczy zamówiłam sobie donut makera, ale nie wiem, czy to mnie pocieszy. Miałam być na Erasmusie i nie jestem, teraz ponoszę tego konsekwencje.
Swoją drogą, bezczelność ludzi nie zna granic. Dziewczyna, do której miałam iść na przegląd pokoju, który miałyśmy dzielić, a potem zmieniła zdanie, odezwała się po 2 tygodniach mojej bezdomności, na dodatek w nocy, że "miejsce się zwolniło" i mogę się stawić. TAKIEGO WAŁA. Jestem buntownicza, bezkompromisowa i permanentnie wściekła. Cieszy mnie brak pozwolenia na broń w tym kraju, bo czuję, że zrobiłabym wielu ludziom krzywdę. Ludziom. Tylko ludziom.
Nie odpisałam jej tego, co chciałam napisać. Czyli powyższego wycapslockowanego. Nie. Uznałam, że szkoda pieniędzy... A z własnej perspektywy doskonale wiem, że ignorancja boli daleko bardziej.
Dzisiaj będzie o scones. Tak, znowu. Robiłam je we wrześniu i kiedy teraz zerkam na zdjęcia, mam ochotę przenieść się w czasie. Były obłędne, zupełnie inne od wszystkich wcześniej mi znanych, bo chrupiące. Piekłam je długo (skutek zagapienia) i w wyższej temperaturze, stąd ta chrupkość, jak sądzę. A jednocześnie morze soczystości, bo cytrusy...
Przerobiłam przepis Marthy Stewart. Taka ze mnie przechera.
Przygotowałam z połowy podanych proporcji i szczerze powiedziawszy - wam też polecam to rozwiązanie :)
- 2 1/3 szklanki mąki pełnoziarnistej pszennej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki sody
- 1/4 szklanki cukru brązowego (w przedziwny sposób i tak wychodzą bardzo słodkie)
- ok. 100g wegańskiej margaryny (dodawałam na oko, możliwe, że nieco mniej)
- 1/2 szklanki skwaśniałego mleka sojowego domowej produkcji
- skórka otarta 1 minneoli
- 3 minneole obrane, podzielone na cząstki, pokrojone drobniej
Pieczemy do zezłocenia w temp. 210 stopni.
Zwierzęco pyszne, a bez zwierząt. Jak na razie - chyba moje ulubione (mam sklerozę, stąd "chyba").
ale pyszności:)
OdpowiedzUsuń