Kocham piec, a zupełnie mi to nie wychodziło, dopóki byłam mięsożercą. Nawet jako wegetarianka, mając do dyspozycji takie ułatwienia jak jajka, margarynę czy masło, doświadczałam bolesnych klęsk. A teraz zabierz mi, człowieku, esencjalne elementy każdego ciasta i BAM!! Wszystko wychodzi. Jestem dziwadłem. I tak mi z tym dobrze.
Jak mogę zachęcić nieprzekonanych do wypróbowania tego ciasta? Nie wiem, czy to w jakikolwiek sposób przekonujący argument, ale to absolutna czołówka najlepszych ciast, jakie było mi dane jeść w ciągu ostatnich paru miesięcy. Przygotowywałam je w pośpiechu, mleko kokosowe robiłam last minute, ale ten smak wszystko rekompensuje. Śmiało może stawać w szeregu z bananowym brownie czy morelową tartą Tatin, a ciasto rabarbarowe, mimo swojego urzekającego smaku, mu nie dorównuje.
- 200 g mąki orkiszowej pełnoziarnistej (1 3/4 szklanki)
- 2 łyżki skrobi ziemniaczanej
- 50 g cukru brązowego (1/3 szklanki)
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 100 g mielonych migdałów
- 200 ml mleka kokosowego (u mnie domowej produkcji)
- 150 g zmiksowanego na papkę jabłka(można rozwodnić, ja tak zrobiłam, bo blender szalał)
- 250 g moreli (dałam trochę więcej)
- garść orzechów włoskich
- 1/2 łyżeczki sody
- 1 łyżeczka octu jabłkowego
Do suchych składników dodajemy jabłkowe puree i wlewamy mleko.
Morele pozbawiamy pestek i kroimy w kostkę, rozdrabniamy orzechy włoskie.
Morele dodajemy razem z orzechami do miski ze składnikami i zaczynamy mieszać. Mieszamy krótko, ale skutecznie.
Całość wylewamy do foremki i pieczemy w temp. 200 st. ok. 40 minut. Moje ciasto jest tak złociste (nietypowo ciemne jak na mój piekarnik), bo piekłam je dość długo, tak jakoś "się zagapiłam". Ale smakowało fantastycznie, zapewniam.
Przepis dodaję do wspaniałej, pomarańczowej akcji:
Mam pytanie, co do wegańskiego sernika. Widziałam mnóstwo przepisów z tofu i, w ramach eksperymentu, chciałam spróbować. Tylko nie mam pojęcia czy zamiana sera na soję jest korzystna. Bardzo różni się od tradycyjnego sernika? Czego powinnam po nim oczekiwać?
OdpowiedzUsuńNie ma porównania między tofurnikiem a klasycznym sernikiem, moim zdaniem. Zdecydowanie czuć, że to inny rodzaj sera. Oczywiście mam na myśli dość klasyczne, nieubarwiane milionem dziwnych składników tofurniki. O ile samo tofu w kostce może jeszcze smakowo przypominać twaróg, o tyle w takim cieście jest to, moim zdaniem, bardziej wyczuwalne. Dużo osób dodaje budyń, aromaty, itp. Chodzi własnie o podbudowanie serowego smaku. Ja do budyniów podchodzę ostrożnie (chociaż w sumie, można zrobić samodzielnie i w trakcie dodać taki płynny podczas mielenia ... teraz na to wpadłam).
UsuńCzego się spodziewać? Wydaje mi się, że tofurniki są bardziej zbite w porównaniu z sernikami z wiaderkowych serów... Ale wiesz,jeden od drugiego może bardzo się różnić, zależy od konsystencji przed pieczeniem. Im rzadsza, tym powinien być delikatniejszy.
Muszę przyznać, że wygląda naprawdę imponująco. Takie "nadziane". Ja też jakoś jakby coraz mniej cukru potrzebuję. Aż się zastanawiam skąd taka zmiana u mnie??
OdpowiedzUsuńWygląda świetnie. Bardzo lubię takie ciacha :)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo apetycznie:-)
OdpowiedzUsuń